Kap, kap, kap . . . Pada deszcz. Mocny deszcz. W nocy co chwile sie budze, bo krople bebnia glosno o szyby. Rano czlapie do lazienki i juz mysle czym pysznym zaskocze sie dzis na sniadanie. Mialy byc placki, ale mama popsula mi plany, bo ubiegla mnie i na dole w kuchni juz czekala na mnie pyszna owsianka z jablkiem (wcale z tego powodu nie narzekam, wrecz przeciwnie, uwielbiam owsianke, a zwlaszcza, gdy wyjdzie spod rak mojej mamy). Wiec na pocieszeni i zeby blog nie swiecil pustkami - maslane ciasteczka. Tak proste, a przy tym tak smaczne. Rozplywaja sie w ustach, delikatnie kruche, pysznie maslane. A ze w lodowce sa zapasy masla w postaci szesciu kostek, od razu zdecydowalam sie na pdowojna porcje. I dobrze, bo znikaja w mgnieniu oka :) Przepis od niezastapionej Dorotus. U mnie jedna porcja waniliowych i jedna porcja kakaowych, ktore swoja droga wyszly niesamowicie czarne jak Oreo i nawet w smaku przypominaja te słynne ciasteczka, gdybysmy przelozyli je kremem smietankowym to zapewne powstalaby ich pyszna domowa wersja :)
Przepis dodaje do akcji Ciasteczka tu i tam .
Skladniki na ok. 30 ciasteczek (ja zrobilam z podwojnej porcji) :
120 g miekkiego masla
150 g maki pszennej
3 lyzki cukru pudru
ulubiony aromat lub ekstrakt (u mnie ukochana wanilia)
+ opcjonalnie 1-2 lyzki kakao (polecam 2 jesli lubicie mocny smak kakaa)Wszystkie skladniki umiescic w misce i zagniesc.* Mozna tez utrzec je mikserem.
Z powstalego ciasta formowac kulki nie wieksze niz orzech wloski i ukladac na blaszce wylozonej papierem do pieczenia.**
Splaszczac widelcem nadajac im jednoczesnie wzorek (mozna do tego wykorzystac takze tluczek do miesa)
Piec w temperaturze 180°C przez 15-20 minut.
*Ciasto moze sie zbyt kleic, ja dosypalam nieco maki
**Ciastek nie trzeba ukladac w duzych odstepach, w piekarniku nie zmieniaja one ksztaltu :)
Ciasteczka przed wlozeniem do piekarnika (potraktowane tluczkiem do miesa) .
A tu juz po upieczeniu :)
(moja wykwalifikowana pomoc kuchenna)
Swoja droga, najukochanszy brat z mama swietnie wiedza jak wielbie waniliowe latte ze Starbucks'a i przywiezli mi przemila niespodzianke z wyprawy po nowe buty :)
PS Jutro na sniadanie juz na pewno beda placki, i nawet wiem jakie . . .