Zaniedbuje bloga, ale ledwo znajduje czas dla samej siebie pomiedzy liceum, szkola wokalna, probami do festiwalu teatralnego i innymi sprawami.
Bread pudding mialam zrobic juz dawno, ale caly czas odkladalam to na pozniej. W koncu zrobilam. Pierwsza wersja, z pieczywem tostowym i rodzynkami w rumie. Pyszny, lekko rumowy, delikatny, nie za slodki. Druga wersja, z chalka i kakaem. Jeszcze lepsza, chalka nadaje o wiele przyjemniejsza slodycz niz poslodzony chleb tostowy. Trzecia wersja. Zwykla, waniliowa, ale NAJLEPSZA. Wszystko dzieki drozdzowce. To taka pochwala prostoty, magiczny drobiazg ktory wyczarujecie w 5 minut z mleka, jajek i chleba. Goraco polecam.
Skladniki :
80-100 g masla
male ciasto drozdzowe (u mnie zwykla, kupna drozdzowka, ale nada sie tez swietnie ta domowa, kiedy juz lekko uschnie i bedzie co z nia zrobic)
2 jajka
1 i 1/2 szklanki mleka
2-3 lyzki cukru waniliowego
3 lyzki cukru (polecam brazowy)
2 lyzeczki ekstraktu waniliowego
3/4 tabliczki bialej czekoladyMaslo stopic. Drozdzowke pokroic w kromki lub kostke (polecam w kromki).
Jajka roztrzepac z mlekiem, cukrami i ekstraktem, dodac stopione maslo, wymieszac.
Forme zaroodporna wysamrowac maslem. Kromki drozdzowki maczac w mieszance mleczno-jajecznej i ukladac w naczyniu.
Reszte mikstury wylac na kromki, dociskac, ugniatac, formowac (troszke babrania rekami ale to przyjemne :)).
Na konic powbijac gdzieniegdzie kostki czekolady.
Piec 40 minut w 180°C.
Mozemy tu dodac absolutnie wszystko. Kakao, cynamon, wanilia, rodzynki, orzechy. Mysle, ze nawet mozna w to jaks wkomponowac ser. Ale to juz wg uznania :)